Jako, że mój pierwszy Schabik a’la dojrzewający uważam za udany, postanowiłem wykonać kolejny. Naturalnie uwzględniając wnioski wyciągnięte z pierwszej edycji.
Tym razem schab podzieliłem na dwie mniejsze porcje oraz znacznie dokładniej oczyściłem. Dużo dokładniej i kocie degustatorki, czy też testerki świeżości surowca miały małą ucztę. Tym razem przyprawy ograniczyłem w zasadzie do podstawowych. Pieprz czarny, pieprz ziołowy i suszona czerwona papryka, szczypta soli. No i nie zapomniałem o czosnku, co prawda dodałem granulowany, ale aromatu i tak dodać powinien.
Tego typu mięso suszy się i dojrzewa poprzez włożenie do rajstopy, pończochy, czy też podkolanówki lub stopki. Tak, wydaje się to dziwne, ale materiał taki jest tani, łatwo dostępny i zapewnia przewiewność. Można też łatwo w takim opakowaniu to powiesić, robiąc otwór na jakiś haczyk, a po wszystkim wyrzucić. Jako facet takich towarów nie mam, więc poszedłem nabyć w osiedlowym sklepiku. Podchodzę do kasy, mając jako jedyny produkt tylko owe stopki. Widzę dziwne, wręcz pytające, zakłopotane, ale i zaciekawione spojrzenie ekspedientki. Nie myśląc wiele szybko odparłem pół-szeptem: „Brązowe 15 den są najlepsze… Nie widać jak się nosi…”
Ogólnie mniejsze kawałki były całkiem dobrym pomysłem, wnętrze jest równomierne w smaku i dojrzalsze. Czosnek, o którym wspominałem ostatnio był tym brakującym składnikiem. Niestety przesadziłem z ilością papryki i skórka jest za bardzo pikantna. Nie przeszkadzało to jednak, aż tak bardzo i pierwszy z dwóch kawałków nie przetrwał dnia. Los drugiego kawałka jest już przesądzony, tylko data wyroku jeszcze nie ustalona….