Kolejny rok za mną i kolejny poziom osiągnięty. To już rok, jak w miarę regularnie dodaje wpisy na mojej stronie. Rok, który jakby na to nie spojrzeć był szalony. Rok, w którym się wiele zmieniło – część na gorsze, zwłaszcza, że zaprzepaściłem całą włożoną pracę w poprawę zdrowia i kondycji, a część się zmieniła na lepsze, z ciekawymi możliwościami i perspektywami.
Zacznę jednak od opisu zdjęcia, które wyróżnia mój dzisiejszy wpis. Na tym zdjęciu są ujęte dwa plany. Pierwszy plan jest ostry i wyraźny. Przedstawia on budzenie się do życia, po okresie przetrwania i trudów, dokładnie tak jak ze mną. Drugi plan jest zaś rozmazany i niewyraźny, przedstawiając przeszłość, której już nie widać i nie ma co na niej się skupiać.
Praktycznie cały miesiąc spędziłem niczym jakiś goblin w ciemnej jaskini. Nigdzie się nie ruszałem, miałem zasłonięte rolety i siedziałem w ciemni. Miałem nieplanowany detoks od świata zewnętrznego, pracy i wszelakich ekranów. Zero monitorów, TV, czy ekranu w telefonie. No może poza kilkoma dniami, gdzie byłem zmuszony zadzwonić, wyjść z domu, czy zmienić repertuar muzyki. Jeść wszak trzeba, to na zakupy wychodziłem czapce z daszkiem i w przeciwsłonecznych okularach. Miałem bardzo duży światłowstręt i zwyczajnie światło, czy to naturalne, czy też sztuczne sprawiało mi spory ból. Musiałem bardzo oszczędzać oczy oraz je bardzo często i regularnie kropić. Jest to dość śmieszne, gdyż nigdy nie potrafiłem sam sobie zakropić oczu, a tu nauczyłem się dosłownie w przeciągu jednego dnia, bo tylko po kroplach czułem ulgę.
Cóż, taka jest ceną, którą musiałem zapłacić, aby po raz pierwszy od czasu liceum nie nosić okularów. Co najlepsze, to tak, żeby widzieć lepiej, niż kiedykolwiek widziałem w swoim życiu. Zmieniłem się ze ślepego nietoperza, który jak ściągnął okulary, to nie tylko „nie widział problemów”, a w ogóle „nic nie widział”. Zmieniłem się za to w kogoś, kto jest teraz w stanie wypatrzeć małą, rudą wiewióreczkę ukrywająca się na drzewie, gdy szedł do domu.
Pandemia Pandemią, ale krew oddawać trzeba! Krwi znowu brakuje, więc zachęcam wszystkich, aby się udali do najbliższej stacji krwiodawstwa. To nic nie kosztuje, a twoja krew, może uratować komuś życie! Tak tylko wspomnę, że dziś dla odmiany nie oddawałem krwi pełnej, a płytki krwi i to w podwójnej donacji!