Jedno z amerykańskich powiedzeń głosi „Time flies when you’re having fun”, ale ja się tylko zapytam, gdzie był ten fun? Bo cos mnie ominęło, zwłaszcza, że od czasu poprzedniego wpisu upłynął już ponad miesiąc, a rozrywki jakoś szczególnie dużo nie miałem.
Po drodze było Halloween, tak, wiem, nie polska tradycja, a można powiedzieć, że jedynie anglo-saska papka, celebrująca wszechobecny konsumpcjonizm i marketing. Jednak, do dzieci i młodzieży bardziej taka celebracja dni zadusznych przemawia, niż nasze typowe memento mori i bycie ciągle smutnym oraz w zadumie. Ale czy musimy się temu dziwić? Dzieci nie chcą myśleć o śmierci i złych emocjach, ale wolą się cieszyć życiem. Warto wspomnieć, że w Ameryce łacińskiej są do tego wielkie rodzinne fety, parady, fajerwerki i ludzie radośnie wspominają zmarłych, celebrując ich życie. Oczywiście, zaraz ktoś powie, że to całe halloween to celebracja satanizmu i okultyzmu, tylko dziwne, że choćby w Meksyku, kraju bardzo katolickim to nikomu nie przeszkadza. Ale tak szczerze? Naprawdę tak ciężko zrozumieć, że zamiast smutku i szarości, która mamy na co dzień, najmłodsi wolą się przebrać w kostiumy i chodzić po te cukierki? No tak, chodzenie po cudzych domach i proszenie o cukierki. Po co to komu, to jest zły, kompletnie bezużyteczny zwyczaj nikomu nie potrzebny. Ja jednak mam na to inne zdanie. Wydaje mi się, że znacznie więcej dobrego przynosi to, jak raz w roku, dzieci chodzą w przebraniu po osiedlu, pukają do drzwi „po cukierka”, jednocześnie odwiedzając tych wszystkich starszych i samotnych ludzi, o których albo zapomniano, albo nikogo już nie mają, niż łażenie po cmentarzu jedynie by zapalić znicz albo siedzenie w domu w zadumie i smutku.
W poprzednim wpisie, o moim odznaczeniu Honorowy Dawca Krwi – Zasłużony dla Zdrowia Narodu wspominałem o dwóch maskotkach, które otrzymałem. Z racji, iż kilkukrotnie pytano mnie o to jak, właściwie te maskotki wyglądają, to poniżej prezentuje tych bohaterów.
A co jeszcze u mnie słychać lub co działo się ciekawego? Dużo pracy w pracy, a dni się zlewają w jedną szarą papkę. To jest już ta cudowna pora roku, że wstajesz do pracy i jest ciemno, a gdy kończysz pracę jest już znowu ciemno. Raz nawet się zaskoczyłem, gdyż w okolicach godziny siedemnastej miałem wideo-rozmowę z kolegą, który mieszka w Szwajcarii i byłem wręcz zszokowany tym, że gdy u nas już jest ciemno, to tam nadal jasno i widno. Człowiek, nawet nie zdaje sobie sprawy, jak odległość od równika wpływa na długość dnia i dostępności do światła, aż sam tego nie zaobserwuje.
Ale wracając jeszcze do głupiej mody z ameryki oraz konsumpcjonizmu, to czy to nie jest dziwne, że gdy potępia się halloween, to już black friday i cyber monday są już powszechnie akceptowalne? Nawet rozbudowano to u nas na black weekend, a nawet black week! Szkoda tylko, że w naszym wykonaniu podnosi się cenę na kilka dni przed wyprzedażą, by łaskawie dać „obniżkę” albo, gdy jak już jakimś cudem jest obniżka faktyczna, zakupi się taniej towar, to nagle sklepy się z nich wycofują twierdząc, że „błąd systemu” albo „pracownik źle wprowadził cenę”. Ja osobiście polecam w tym czasie nie robić zakupów – zwyczajnie nie warto i szkoda nerwów. Gdy zbliża się jakiś sezon – cała szopka grudniowa-noworoczna, to też widać ciekawe zjawiska. Ja choinkę (sztuczną) kupiłem w pierwszej połowie listopada. Czym bliżej grudnia tym cena rosła i aktualnie jest już o 80zł większa, za dokładnie za ten sam produkt, u tego samego sprzedawcy. Zapewne cena pójdzie jeszcze w górę, czym bliżej świąt, z ciekawości to sprawdzę. Rozumiem, tak to już jest z produktami sezonowymi, ale tylko utwierdza mnie to w przekonaniu, że słusznie zrobiłem kupując z wyprzedzeniem…