I kolejne dwa miesiące roku 2021 mam za sobą. Nawet nie wiem, kiedy te dni mijają i zaczyna mnie przerażać fakt, że zostały już tylko dwa miesiące do końca roku. Martwi mnie też to, że nowy wpis dodałem znów po dwóch miesiącach i jak tak dalej pójdzie, to pewnie potem będę dodawał co kwartał. Choć z drugiej strony, jak mam dodać wpis, tylko dla idei, żeby go dodać, to też nie warto, bo po co i szkoda zajmować miejsce na serwerze.
Ogólnie, to dużo pracowałem. Nie będę ukrywał, że trudno było się wdrożyć do pracy po przerwie, a już zwłaszcza po rejsie. Zupełnie się wtedy odciąłem od wszystkiego związanego z pracą i o wielu sprawach nawet nie pamiętałem. W wyniku tego nieco czasu trwało też zanim znowu się wdrożyłem i przyzwyczaiłem się do pracy. W drugiej połowie miesiąca byłem na wyjeździe, gdzie miałem okazję nie tylko odrobinę wypocząć od pracy, którą wykonuję na co dzień, ale przede wszystkim się dokształcić, podnieść umiejętności jak i zdobyć całkiem nowe. Zdjęcie widoczne powyżej, a także fotografię, co widać będzie poniżej, też zrobiłem w trakcie tego wyjazdu. Wiem, że piszę bardzo tajemniczo, ale nie jest to czas i miejsce by to teraz rozwijać, czy wyjaśniać. Jednak jak się tak zastanowić na spokojnie, to jest to dokładnie to miejsce, gdzie to wyjawię, czy też wyjaśnię. Na to trzeba będzie jednak poczekać, jak już wszystko będzie potwierdzone i odpowiednio udokumentowane. Z tego wyjazdu wróciłem kompletnie przemęczony i od dawna się tak nie cieszyłem, że jestem już w domu. I to by było na tyle jeśli chodzi o wrzesień.
Październik to ponowne zderzenie z powrotem do rzeczywistości. Mozolne wdrażanie się w rytm pracy pełną parą. Jak teraz na to patrze, to praktycznie cały miesiąc minął tylko na tym, jak i przyzwyczajaniu się do zmian, które mają miejsce u mojego pracodawcy. W dniu 20 października, można było za to obejrzeć, tak piękne niebo, jakie jest widoczne na samej górze wpisu. Na żywo wyglądało to o wiele lepiej, a do tego nie wiedzieć czemu, skłoniło mnie do refleksji, a zarazem działania. Po długiej przerwie stanąłem na wadze i odkryłem, że cała tegoroczna praca na odchudzaniu poszła na marne. Postanowiłem, że wezmę się za siebie. Udało mi się wyskoczyć na basen i trochę popływać. Ot, skromne 20 basenów na dystansie 25m i do tego z przerwami. Wiem, nie jest to dużo, ale od czegoś trzeba zacząć. Niestety zakwasy na drugi dzień się pojawiły spore.
W planach na przyszły rok miałem pewną rzecz, którą myślałem, czy by nie zrealizować. W zasadzie, to planowałem dopiero po nowym roku rozeznać się w temacie, czy podjąć jakieś konkretne kroki. A tutaj, pod chwilą impulsu, stwierdziłem, że szkoda czasu i najwyższy czas działać. Efektem tego było to, że miałem bardzo intensywne dwa dni tuż przed końcem miesiąca. Nie spałem wtedy łącznie ponad 42 godziny. Tak, czterdzieści dwie długie godziny, z czego 9 spędziłem w podróży pociągiem. Najważniejsze, że sprawę załatwiłem, ale nadal pozostając tajemniczym, nie będę zdradzał szczegółów, aż nie nadejdzie odpowiednia pora. Czyli dokładnie tak samo, jak w przypadku września, wszystko musi być wpierw odpowiednio udokumentowane i potwierdzone.
A skoro już o podróży pociągiem wspominam, to z racji COVID krwiodawcom przysługuje 33% zniżki na bilety, trzeba tylko poprosić o zaświadczenie przy oddawaniu krwi, które jest ważne przez 6 miesięcy. Dzięki temu pozwoliłem sobie w jedną stronę pojechać pierwszą klasą Intercity, a w stronę powrotną drugą klasą Pendolino (Intercity Plus), bo w tym pociągu jest zniżka tylko w klasie drugiej. Zdecydowanie bardziej komfortowo było w klasie pierwszej niźli drugiej klasie Pendolino. Miałem też okazję, zobaczyć trzy pociągi załadowane kontenerami z Chin, jadące pewnie w ramach połączenia kolejowego, którym się swego czasu PKP chwaliło. Ponad 30 wagonowe pociągi, a na każdym wagonie po dwa kontenery wyglądało imponująco w zestawieniu z innymi stojącymi tam składami po 6 wagonów. Kończąc już ten wpis, to wspomnę, że jako porażkę w obu pociągach oceniam decyzję, o tym, by boczne ściany oświetlić pasami diod LED. Sprawiały one, że w nocy i wieczorem kompletnie nie było widać co jest na zewnątrz, a w szybach widać było tylko odbicie wnętrza wagonu. Dla mnie to było bardzo wkurzające i psujące nieco podróż, bo bardzo lubię patrzeć przez okno w trakcie podróży pociągiem.